Przejdź do głównej zawartości

Magic Mike XXL

Ekipa King of Tampa powraca, aby dać ostatni występ w swojej karierze.

Wczorajszy przedpremierowy pokaz filmu „Magic Mike XXL”, został wyświetlony w ramach tzw. Kina na obcasach w sieci kin Multikino. Jest to wydarzenie, podczas którego panie mogą poczuć się wyjątkowo oraz odsapnąć od dnia codziennego w towarzystwie swoich przyjaciółek. Przyznam się szczerze, że wczorajsze atrakcje zaskoczyły mnie pozytywnie, prócz konkursów z nagrodami, kwiatów oraz łakoci od jednej z firm, przed pokazem w klimat taneczny wprowadziła nas grupa polskich chippendales. Warto pamiętać, że Kino na obcasach, to cykliczne wydarzenie i już 18 sierpnia na ekranach będziemy mogły zobaczyć „Nieracjonalnego mężczyznę” w reż.Woody’ego Allena.

Wracając do samego filmu, po raz kolejny stykamy się z losami grupy King of Tampa, która została pozostawiona przez swojego konfesjonera Dallasa (Matthew McConaughey). Pragnąć zakończyć swoją działalność z wielką pompą, chłopaki reaktywują po trzech latach kontakt ze swoim numerem jeden – Magic Mikiem (Channing Tatum) i wyruszają w ostatnią podróż na konwent w Myrtle Beach, napotykając po drodze wiele przeszkód.

Chociaż pierwsza część, w swoim założeniu miała ukazać próbę nowego życia, realizację marzeń oraz ucieczkę młodego człowieka od świata seksu i rozrywki – co niestety przegrało z komercją i świecącymi majtkami na ekranie, tak kontynuacja hitu stawia od samego początku na rozrywkę i wielki fun ku uciesze widowni. Czytając zapowiedzi filmu, nie raz zapewniano o wątkach, w których nasi panowie starają zmierzyć się z życiem codziennym, jednak przerysowanie „emocji” w seks świecie w jakim przyszło im żyć, odsunie prawdziwe problemy na drugi tor. Mnogość wątków oraz pojawiających się nowych postaci, za czym idzie nazwisk (Andie McDowell, Jada Pinkett Smith, Elizabeth Banks) sprawia, że nowy Magic Mike to przeciągnięty na siłę sequel, w którym znalazło się wszystko na raz niczym w mlecznym koktajlu. Film można porównać do wstrząśniętej butelki szampana, w której po wielkim wybuchu i otwarciu zostaje reszta na dnie i chociaż obraz ma swoje dobre chwile, a scena przy akompaniamencie Backstreet Boys zapadnie w waszej pamięci na zawsze, nie da się go obejrzeć więcej niż raz.

Na pochwałę zasługują kolorowe obrazy, dobrze zgrana ścieżka dźwiękowa oraz postać wykreowana przez tytułowego bohatera, a raczej umiejętności taneczne Channinga Tatuma, które po raz kolejny pokazują swój irracjonalizm oraz hipnotyzm. I za to warto rzucić banknot w stronę chłopaka i wybrać się do kina.



Za miły wieczór oraz seans, dziękuję sieci kin Multikino.



Moja ocena 7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.