23 marca na sklepowe półki z książkami trafi pierwszy tom, niesamowitej historii o przygodach Beniamina Ashwooda. Jest to powieść z działu fantastyka, ale napisana w starym, dobrym stylu, która wciągnie Was od pierwszych stron.
Beniamin Ashwood, to prosty, ale rozsądny chłopak, taki z krwi i kości, który mieszka w osadzie Widoki, każdego dnia zajmuję się warzeniem piwa, spędzając wieczory w gospodzie, Pod baranim rogiem, gdzie można posłuchać nie jednej historii oraz plotki. Raz do roku w ramach rozrywki, chłopak bierze udział w walce na kije, podczas Festynu z okazji Święta Wiosny. Codzienna nuda? Nie dajcie się zwieść. Książka, zaczyna się od razu z grubej rury – w okolicach osady, pojawia się żądny ludzkiego mięsa i krwi demon. Tamtejsi mężczyźni obuci w broń jaką mają ( siekiery, noże itd.)wyruszają pełną grupą stawić czoło potworowi. Niestety nie wszyscy wrócą z tej wyprawy, część z nich przypłaci życiem inni przeżyją min. dzięki odwadze oraz adrenalinie, która wstąpiła w Beniamina rzucającego się im na ratunek.
Dzięki naszemu tytułowemu bohaterowi, śmierci unika syn najbogatszego z Widoków – Brandon Pinewood, de facto, brat przyrodni Bena. Mimo powrotu do osady, problem demona nadal pozostaję, dlatego w miasteczku pojawiają się specjalnie wyszkoleni oraz stworzeni do tego ludzie.
Charakterystyczna ekipa pewnego wieczora zasiada w gospodzie, wzbudzając w ludziach ogromne zainteresowanie – to zainteresowanie przyciąga również Bena, który dla przybyszy sam staje się obiektem zainteresowania w związku z ratowaniem życia syna Pinewooda. Tak oto historia zaczyna swój bieg, a nieznajomi, stają się przyjaciółmi naszego bohatera. Demon zostaję pokonany przez Mistrza Mieczy oraz wiecznie wkurzoną Czarodziejkę, a nasz młodzieniec na skutek różnych sytuacji losowych ( musicie sami przeczytać), żegna Widoki na jakiś czas, udając się z grupą przybyszów w nieznaną przygodę. Czy wróci? Czy jeszcze spotka swoich przyjaciół? Czy przygoda okaże się niebezpieczną lekcją życia? Czy wszystko było już wcześniej zaplanowane? Na te pytania musicie sami odnaleźć odpowiedź, sięgając po kolejną niesamowitą książkę od wydawnictwa Fabryka Słów.
Jak już wcześniej wspomniałam, pierwszy tom o przygodach Beniamina Ashwooda, to ukłon w stronę starej dobrej fantastyki, przy zachowaniu wszystkich jej charakterystycznych elementów. Dzięki książce, przypomniałam sobie jak to kiedyś się czytało książki odrywające od rzeczywistości. Wiecie, miałam już taki moment, że myślałam, eee już jestem za stara na tego rodzaj literatury, to już nie dla mnie, nie odnajdę się. Summa summarum – nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Książką wciągnęła mnie, pochłonęłam ją niczym paczkę orzeszków – przekładałam kartkę za kartką, chcąc więcej i więcej.
Bardzo dobrze wyważona opowieść, gdzie wszystko napisane jest językiem skonstruowanym w taki sposób, że czujecie się jednym z ekipy. Opisy otoczenia, pobudzające naszą wyobraźnię, oryginalne charaktery każdego z bohaterów, które jak na fantastykę są naprawdę realne, do tego dynamika wydarzeń, intensywność, to wszystko wpływa, że książkę czyta się naprawdę szybko i chce się więcej. Pomyśleć, że to dopiero pierwszy z sześciu tomów, jeśli kolejne będą również napisane na tym samym poziome lub jeszcze wyżej to ja już nie mogę się ich doczekać – zdecydowanie trzeba będzie pomyśleć o nowej półce na książki. Nawet jeśli nie przepadacie za fantastyką, to autor niczym mag, oczaruję Was, wprowadzi w świat Bena Ashwooda, że przepadniecie. Nie wszystko zostaję od razu podane na tacy ( spokojnie jeszcze pięć części przed nami), Cobble doskonale wie co robić, dawkuję nam emocje, przygodę oraz historię, tajemnice każdego z bohaterów, aby nasz apetyt rósł w miarę jedzenia.
Nie dość, że środek taki znakomity, to jeszcze okładka kusi oko z najdalszych części sklepowych. Naprawdę dajcie się skusić, nie przechodźcie obojętnie obok Beniamina Ashwooda, dajcie się oderwać, zwłaszcza TERAZ, gdy nadciąga kolejny lockdown na cały nasz kraj.
Przepadłam. Jestem zakochana. Chce więcej.
Moja ocena mocne 9/10
Komentarze
Prześlij komentarz