kolejna przypadkowa pozycja do obejrzenia, wpadła mi w oko w miniony weekend na platformie HBO. Sandra Bullock, Channing Tatum, Daniel Radclif i Brad Pitt, czyli obsada wb której nie można przejść obojętnie.
Zaginione miasto, to trochę taki Krokodyl Dundee, trochę Miłość, szmaragd i krokodyl, obwiązane poczuciem humoru, tańcem, zahaczającym o Jump Street, wszak Pan Channing musi wnieść coś od siebie i robi to w bardzo dobrym stylu.
Fabuła filmu, klasyczna głupiutka komedia amerykańska. Pisarka Loretta ( w tej roli wspomniana wyżej SB) po raz kolejny wydała na rynek amerykański książkę - romansidło, na okładce której znów zaiwtał Alan ( w tej roli CT). Para zostaję uprowadzona przez bogatego A.Fairfaxa ( DR), stając się przy tym bohaterami w realu, powieści, którą jeszcze kilka godzin wcześniej promowali. Tak zaczyna się walka na śmierć i życie w poszukiwaniu starego artefaktu.
Loretta była kiedys ambitną żoną archeologa, która po jego śmierci totalnie zacięła się w życiu naukowym oraz prywatnym, popadając w depresję i chowając się w domowym zaciszu. Brak nowych bodźców doprowadza do kryzysu duchowego, który przerywa złowieszcza postać Fairfaxa. Na ratunek pędzi narcystyczny, uczulony na wodę chłopak z okładki, Alan, który tym razem nie ma na swojej głowie blond peruki i nie wywija piruetów. Pomóc mu w tej misji może tylko jedyny taki na świecie płatny najemnik zwany Trenerem ( w tej roli BP).
Na ekranie zaczyna dziać się przygoda życia dla naszych bohaterów, czasem zakrawająca o absurd, czasem dająca możliwość zaśmiania się pod nosem. Trzeba przyznać, że czas dla Sandry Bullock stanął w miejscu, a umiejętności nabyte w Miss Agent, dalej sprawdzają się na ekranie. Co do osoby pana Daniela, dla mnie osobiście już dawno przestał byc Harrym Potterem, myślę, że filmy takie jak Rogi czy Człowiek - scyzoryk, bardzo mocno zmieniły mój obraz Radcliffa, jako aktora jednej roli, gdyż ról ma swoim koncie ma naprawdę dużo i w każdej z nich potrafi się odnaleźć.
Przez Tatuma, jak już wcześniej wspomniałam, przepływa krew rodem z Jump street czy Nice Guy, a w tym wszystkim on - klasyk, Brad Pitt, który z przymrużeniem oka w jednej ze scen, wspomina o walce z agresją ( szpileczka w stronę Angeliny czy jednak przypadek w scenariuszu?).
Zaginione miasto, to obraz do wciągnięcia w jesienny wieczór, barwy jakimi nas będzie karmić przygoda bohaterów w połączeniu ze scenariuszem oraz obsadą, myślę, że zresetują naszą głowę od codzienności. Być może nie zapamiętacie go na dłuższy czas, ale jako miły łyk współczesnej popkultury, okaże się zdecydowanie dobrym wyborem.
Moja ocena mocne 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz