Przejdź do głównej zawartości

Mumford and sons – Wilder Mind.


Mumford and sons, dotrzymuje słowa zapraszając nas w 49 minutową podróż z dźwiękami, jakich wcześniej nie prezentowali światu.

Krążek Wilder Mind, to trzeci w dorobku grupy album studyjny, na którym chłopaki zgodnie z zapowiedziami oraz pewnym zmęczeniem       (co było czuć w wywiadach przy krążku Babel), prezentują nam soczyste, energetyczne dźwięki, trochę w stylu amerykańskiego rock-popu.

Grupa Mumford and sons, powstała w 2007r.pod wodzą Marcusa Mamforda. Ich debiutancki album Sing no more (2009r.), zdobył z miejsca listy przebojów w Wielkiej Brytanii, dając artystom status platynowej płyty. Wspomniany wcześniej drugi krążek Babel, zdobył statuetkę Grammy w kategorii Najlepszy Album Roku.

Na trzeciej odsłonie Mumford’ów, znajdziemy więcej gitary, basów, perkusji, za to mniej klimatycznego i charakterystycznego dla grupy bluegrass’a. Panowie odchodzą od indie folku, który jeszcze dwa, trzy lata temu był ich fundamentem, wyróżniając na tle pozostałych artystów, zapominając przy tym, także o banjo. Im dłużej słuchamy Wilder Mind, tym mniej słyszymy Mumford’ów. Cokolwiek grupa chciała otrzymać w nowym materiale, zasiadając w studio – na pewno coś zgubiła po drodze, żeby nie powiedzieć, sama zgubiła drogę. Patrząc na sprzedaż Wilder Mind i porównując go z materiałem zawartym na krążku, można śmiało powiedzieć, że grupa promuje go nazwą – i tyle. Panowie zamiast postawić na swój własny, oryginalny styl, popłynęli oklepanym marketingiem, komercją i nazwą. Niestety to co dla mnie było najpiękniejsze w dorobku grupy: banjo, gitary akustyczne, skrzypce, mandolina, akordeon połączone z lekko zachrypłą barwą Marcusa, zwyczajnie umarło, dając w zamian sklepane na jedno kopyto, dwanaście kawałków w iście nastawionym na zysk ( nie jakość) stylu.

Na Wilder Mind znajdziecie wszystko, czym do tej pory nie była grupa Mumford ans sons, a logo chłopaków wzbudza jedynie tęsknotę za tym co pozostało na dwóch poprzednich albumach. I chociaż krążek iście świeci się barwami oraz znakomicie nadaje się na koncerty oraz festiwale, to fanów Mamford’ów zapewne rozczaruję, ostatecznie pozostawiając niesmak.

Zobaczymy czym zaprezentują się Panowie i miejmy nadzieję, że oczarują w najbliższych dniach podczas Open’er Festival.


Moja ocena 6/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.