Ten post dedykuję wszystkim tym, którzy czują, utratę radości z życia.
Geniusz, wirtuoz, kompozytor, czarodziej, neoklasyczny gitarzysta heavymetalowy, jego utwory za każdym razem wywołują ciary na moim ciele. Dzisiaj pragnę przedstawić Wam człowieka, którego podziwiam od najmłodszych lat – nie tylko za talent, jakim obdarzyło go życie, ale i chorobę, która nie przerwała jego miłości i szacunku wb. zasad artystycznych, jakich nauczyli go rodzice, gdy był dzieckiem.
Jason Becker, od najmłodszych lat zdradzał zamiłowanie do muzyki. Jak sam, wspomina, od zawsze inspirował się Niccolò Paganinim, Bachem i Mozartem. Muzyk, jako jeden z pierwszych wykonał kaprys 24 na gitarze – co wcześniej zostało okrzyknięte niemożliwym. W wieku 16 lat założył razem z Marty Friedmanem duet Cacophony, z którym wydał dwa albumy. W roku 1988 nawiązał współpracę z Davidem Lee Rothem. Rok później stwierdzono u niego nieuleczalną chorobę (ALS), gdzie dla młodego człowieka ( miał wówczas 20 lat), był to jak strzał prosto w serce. Lekarze dawali mu co najwyżej pięć lat życia, a choroba uniemożliwiła muzykowi kontynuowanie kariery. Potęgująca siła przypadłości, dopadała coraz bardziej mięsnie Beckera, zamieniając go w przysłowiowe warzywo.
Muzyk skradł serca słuchaczy, swoim oryginalnym stylem, ogromem skal oraz artykulacji. Znany jest przede wszystkim z grania arpeggio techniką sweep pic king,(tzw. zamiatania). I chociaż od lat jest przykuty do łóżka, a w 1996 roku stracił głos na zawsze– dzięki wsparciu najbliższych, rozwojowi techniki oraz silnej woli i miłości do muzyki , nadal tworzy przepiękne dźwięki. W roku 2008 wydał swój kolejny krążek zatytułowany „Collection”.
Jason Becker udowadnia nam, że życie jest jakie jest, ale kłody , które rzuca nam pod nogi można pokonać zachowując w sercu wiarę we własne ja i mając obok najbliższych na których zawsze można polegać.
Dobranoc!
Komentarze
Prześlij komentarz