Przejdź do głównej zawartości

Lost River.


Lost River, to debiut reżyserski Ryanna Goslinga, który podążył za modą panującą wśród aktorów na reżyserkę.


Trzeba przyznać mu jedno, facet ma wyczucie momentu, aby po występach min. w Tylko Bóg wybacza czy Gangster Squad.Pogromcy mafii, zsunąć się z afisza aktorskiego na poczet miejsca za kamerami.

Historia opowiedziana w filmie, zabiera nas do Detroit. Przeklętego przez wszystkich miejsca, zionącego wręcz zgnilizną i strachem, gdzie jedni walczą o przetrwanie, inni podążają za rządzą i perwersyjnymi fantazjami, , na czele którego stoi Tyran. Tutaj poznajemy rodzinę w kryzysie, która rękami i nogami stara poradzić sobie z problemami ,nie zapominając przy tym, że we wspólnocie/ rodzinie – siła i moc.

Gosling ewidentnie wchłania kunszt Nicolasa Windinga Refna, z którym miał okazję pracować przy Drive czy Tylko Bóg wybacza. Inspirację twórczością Refna, widać chociażby w ruchu kamery czy kadrowaniu, nie wspominając o tym co za każdym razem ujmuję mnie najmocniej – ścieżce dźwiękowej. Jeżeli zamkniecie oczy w trakcie filmu, zapewne w nie jednym miejscu na myśl przyjdzie Wam Gosling w swojej słynnej kurtce z Drive, siedzący za sterami Chevy Malibu.

Pomysłem twórcy, było przedstawienie zakrzywionej w baśniowym lustrze historii o pierwszej miłości, dorastaniu, walce o przetrwanie, zaplątanej w terroryzowanym przez bandziora i zabiedzonym mieście. W dobie doznań jakie dzieją się w Grecji, łatwiej można wyobrazić sobie bezrobocie i biedę, jaka zapanowała w Detroit, która zmusza ludzi do migracji, pozostawiając po sobie smutne, niszczejące osiedla. Scenografia, wpływa jeszcze bardziej na wyobraźnię odbiorcy, dając mu poczuć na skórze lekką niepewność , unoszącego się w powietrzu stęchniałego przerażenia. I tu antagonizm. Na ekranie zobaczymy soczyste zielenie, iście rajską naturę mająca za zadanie uspokojenie widza, przytulenie go niewidzialnym ramieniem. Jak to z Goslingiem bywa w ostatnim czasie, autor buduję fabułę opartą o niedomówienia, szczątkowe dialogi, schowane w etui absurdu, które potrafią doprowadzić do szału.

Lost River to misz masz , który z jednej strony, nie wnosi żadnej treści, dając puste kadry, z drugiej strony muzyka czy ukryte ładne teledyski pobudzają oko i ucho. Uważam, że aby ocenić film, trzeba go po prostu zobaczyć – w końcu to Gosling, ile gustów, tyle opinii.



Moja ocena 7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.