Przejdź do głównej zawartości

Minionki. Banana!


Małe, żółte, pocieszne gapcie, które czyniąc zło, robią dobro, wywołując uśmiech u każdego bez względu na wiek


Musze się przyznać, że Minionki skradły moje serce i przemalowały je na żółto pięć lat temu, kiedy razem z Gru, postanowiły ukraść księżyc. Za film odpowiedzialny jest Chris Renaud oraz Pierre Coffin, którzy już razem współpracowali przy pierwszej części, ukazującej poboczne losy Żółtych Stworków.

Trzecie odsłona Minionków, skupia się tylko i wyłącznie na naszych małych bohaterach. Minionki niczym Pingwiny z Madagaskaru, stały się gwiazdami wielkiego formatu, będąc wcześniej postaciami drugoplanowymi. Jak to z prequelami bywa, ukazana jest tu ewolucja, historia oraz wszystko to co działo się przed dwoma częściami. Fabuła w tym wypadku ma drugorzędne znaczenie, początek filmu przypomina raczej zlepek skeczy, aniżeli klarowną całość. Jednak wypracowana przy dwóch poprzednich częściach sympatia, nie przeszkadza odczuć, że to najsłabsza część o małych bohaterach. Ogromna, żółta sympatia oraz moc płynąca od Kevina, Stuarta i Boba, a także barwne, soczyste obrazy oraz zabawne perypetie są w stanie przymrużyć oko na jakże ubogi scenariusz. Twórcy chyba sami do końca nie wiedzieli co chcą nam przekazać, im dalej trwa film, tym bardziej widać zagubienie w fabule – ilość przeskakujących nowych wątków na minutę , może wzbudzić złudzenie – szybciej, aby więcej co niestety traci na jakości Minionków. Finał, w którym pojawia się młody Gru, a także scenki przy napisach końcowych, ratują cały obraz i lekki niedosyt/ niesmak po scenie batalistycznej Kevina z panią zła – Scarlett O’Haracz. Co tylko podkreśla znaczenie potrzeby istnienia bohaterów z wcześniejszych produkcji, okazuje się, że same Minionki to jednak nie wszystko.

Trzeba przyznać , że reklama i marketing , jaki podsycał tylko szał minionkowy przed pokazem w kinach zrobił tutaj wiele. Mimo wszystko Minionki bawią publiczność, przyznam się, że na sali kinowej średnia wieku to 30 lat, a ich niezrozumiałe nikomu dialogi, jeszcze bardziej podkręcają zabawę, wywołując salwę śmiechu.



Moja ocena 7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.