Przejdź do głównej zawartości

Robert Kirkman, Jay Bonansinga – The Walking Dead:Zejście


Piąta odsłona kultowej serii książek, powala na kolana.

Niebawem światło dzienne, ujrzy szósty sezon serialu The wal king dead, oparty o kultowy komiks Roberta Kirkmana. To jeden z moich szaleńczo ukochanych kimiksowo-serialowo-książkowych tematów i mogła bym Wam się rozpisywać i nim godzinami. Dzisiejsze spotkanie, poświęciłam książce, na którą dane było mi czekać dziesięć miesięcy i tak jak z poprzednimi częściami, zostałam pozytywnie zaskoczona ( przerażona) .

Kirkman i Bonansinga od samego początku, serwują nam napięcie i chordy umarlaków, przemieszczające się w stronę Woodbury. Zasiadając do lektury, trzeba pamiętać, że jest ona spin off komiksu, jak i serialu. Tutaj bohaterów, czasami łączą tylko nazwiska i słabości, cechy charakteru, czy fragmenty z przeszłości. Książkowy Bob, jest zupełnie inną postacią, aniżeli Bob znany z ekranu, nie zagłębiając się tym samym o podobieństwo z Lilly Caul, która na stronach książki spotykamy po raz kolejny.

Chore przywództwo Gubernatora umarło, walka o więzienie jest już za nami. Na czele Woodbury staje wspomniana Lilly, z pozoru twarda, władająca bronią nie lepiej niż przeciętny mężczyzną. Kobieta, która w poprzednich częściach została wielokrotnie doświadczona przez życie, świat mimo wiszącego w powietrzu wirusa, tak naprawdę nic się nie zmienił. Choroby, depresje, miłości, zazdrości nadal towarzysza ludzkości.

Zaletą książki, jest fakt, iż nie trzeba znać dokładnie tematu komiksowego czy serialowego, aby sięgnąć po Zejście . Warto nadrobić lekturę książek, ponieważ wtedy bardziej można zrozumieć pewne wątki, chociaż to co zrobił Bonansinga i tak zachwyci laików, jak i starych wyjadaczy zombiaków. Autor stawia przed oczami barwne opisy , które mimo nie urywającej niczego fabuły, wciągają nas jak paczka orzeszków w trakcie seansu filmowego. I za to tak świat, pokochał serię książkową. W tekście jest wszystko : krew, flaki, zombiaki, przekleństwa , zwykłe słabości ludzkie i jeszcze raz zombiaki i…zombiaki. The walking dead, tak naprawdę nie wnosi nic nowego, zapach stęchlizny i rutyny zapewne zawiśnie nad Waszymi głowami w trakcie lektury, jednak spryt którego używa autor, pod osłoną opisów oraz dialogów robi swoje czary mary. Dla tych, którzy śledzą losy bohaterów dzięki AMC, zapewne zatrzymają na sekundę fabularne wątki (które w ogólnej ocenie, nie wnoszą niczego szczególnego w historię).

Temat książki zamyka, to co ją otwiera, czyli okładka. Przez jednych podziwiana, przez innych krytykowana za swój bogatszy styl względem poprzedniczek. Mi osobiście przypada bardzo do gustu, w końcu o to chodzi, aby książka przyciągała oko, prezentując jednocześnie to co możemy napotkac w jej wnętrzu.

The walking dead: Zejście, to kolejny dobry owoc wspólnej pracy duetu Kirkman-Bonansinga. Warto wydać na nią niewielkie grosze, aby przeżyć wciągającą historie w świecie zombie uniwersum .


Za lekturę, dziękuję wydawnictwu Sine Qua None.

Moja ocena 8/10



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.