Przejdź do głównej zawartości

Gru, Dru i Minionki


Żółtej radości, nie ma końca.

Czy Minionki mogą się znudzić? Uważam, że nie, chociaż po ostatniej części o przygodach Gru i jego żółtych kompanów, słyszałam nie jedne marudne opinie.

Idąc do kina, musimy zadać sobie pytanie: czy oczekujemy czegoś na poziomie dorosłych żartów, czy idziemy na bajkę dla dzieci z sentymentu ? Nastawienie to podstawa, przed wejściem na seans - zwłaszcza w tym przypadku i chociaż wiele osób kręci nosem, to ja nie raz się zaśmiałam w trakcie tych 96 minut.

Od samego początku dostajemy wybuchowe, efektowne kino z naszymi głównymi bohaterami. Trzeba pamiętać, że Gru, Dru i Minionki to trzecia część ( Jak ukraść księżyc 2010 i Minionki rozrabiają 2013r), opowiadająca o losach dawnego złoczyńcy i jego bliskich.

Po raz kolejny krąg przyjaciół Gru, poszerza się. Tym razem poznajemy jego brata bliźniaka, Dru lub raczej dowiadujemy się razem z naszym bohaterem, że nie mieszkał sam w brzuszku mamy 😉 Panowie chociaż tak bardzo podobni, znacznie różnią się od siebie, począwszy od fryzur, przez kolorystykę w ubiorze, a skończywszy na wykonywanym zawodzie. Dru, to biznesman z Niemiec, który zamiast minionków posiada świnki. Mężczyzna wychowywany przez ojca, żyjący bez brata lecz w jego cieniu, marzy połączyć siły z Gru i stworzyć idealny duet złoczyńców. W tym wszystkim przewija się negatywna postać, zapomnianego „celebryty” lat osiemdziesiątych, Balthazara Bratta. Postać tak charakterystyczna dla tamtego okresu, że zapewne nie jednemu z rodziców zakręci się łęza w oku na myśl o wspomnieniach. Bratt, skrzywdzony i zapomniany, marzy o odegraniu się na całym Hollywood, w czym chce mu przeszkodzić Gru wraz z małżonką.

Fabuła jest przesadnio naćkana, niczym sernik bakaliami. Mam wrażenie, że scenarzyści Illumination Entertainment, wręcz na siłę upchali ilość materiału, z którego można było by zrobić ze dwie ekranizacje. Niestety ten przepych obniża wartość filmu, wszystko dzieje się szybko, a niektóre postacie znane nam z poprzednich części pojawiają się tak szybko, jak szybko znikają ( zamrożenie, zwolnienie).

Na ogromną ilość samych minionków, nie nastawiajcie się. W końcu to film o Gru, Dru i Minionkach (myślę, że kolejność jest nieprzypadkowa). Jednak, jeżeli kochacie poprzednie części i darzycie je sentymentem, myślę, że i tutaj znajdziecie coś dla siebie. Dzieciaki na pewno będą zachwycone, podczas seansu, na którym 70% stanowiła dziecięca widowni, słyszeliśmy razem z mężem szczerą radość i zachwyt.

Jak to bywa w amerykańskim kinie, film podlega pewnemu schematowi, gdzie po burzy i kłótni, wszyscy razem ze sobą współpracują dla dobra ogólnego. Scena końcowej walki w Hollywood, zasługuję na pochwałę. Istna dynamiczna strzelanka, z efekciarskimi z wybuchami, akcją i Minionkami, które w każdej sytuacji potrafią rozbawić.

Gru, Dru i Minionki, to typowe familijne kino, pozostające na smacznym poziomie. Zapewne Wasze pociechy wyjdą uśmiechnięte, a Wy zrelaksowani muzyką lat osiemdziesiątych.

Moja ocena 6/10


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.