Przejdź do głównej zawartości

Steven Johnson - Małe, wielkie odkrycia


Nic nie bierze się z niczego.

Czy kiedykolwiek, zastanawialiście się w jaki sposób robione są przedmioty, których używacie na co dzień, co doprowadziło do ich powstania lub jakie surowce składają się na ich potencjalny materiał?

Wieje nudą i zapachem szkoły, co? Te czasy kiedy nauczyciel od fizyki cisnął przy tablicy, a chemiczka spoglądała spod oka, przepytując kolejno z Tablicy Mendelejewa. Ehh…Przyznam się szczerze, że przez pierwszą część szkoły, chodziłam na przedmioty ścisłe, bo innego wyjścia nie było 😉 dopiero okres liceum uświadomił mi, jak wiele zależy od tej drugiej strony, która chcę przekazać nam wiedzę. Pierwszym takim zaciekawieniem, dla mnie osobiście, x-lat temu, był Festiwal Nauki – cykl wykładów, na Warszawskich uczelniach z przeróżnych dziedzin. Ciekawostki ze świata biologii, chemii, fizyki, mały spacer po Marsie czy budowie DNA. I chociaż mój umysł w ¾ zawsze był humanistą, to jego malutka cząstką miała swoje skłonności ku wiedzy ścisłej.

Książka Stevena Johnsona, zatytułowana Małe, wielkie odkrycia(wydawnictwo SQN) jest kolejnym etapem w moim życiu, który udowadnia, jak wiele zależy od osoby, która chcę nam przysłowiowo sprzedać wiedzę i zachęcić do jej pogłębienia.

To istna, skarbnicą wiedzy, na temat wynalazków, które odmieniły życie na Ziemi, zmieniając przy tym bieg rozwoju ludzkości. Lektura jest rozłożona na sześć rozdziałów: Szło, Zimno, Dźwięk, Czystość, Czas oraz Światło. W tych historiach, znajdziemy opis poszczególnych innowacji, często z pozoru małych i niepotrzebnych, dzięki, którym powstały kolejno wielkie technologie. Autor w przystępnym dla wszystkich języku, odkrywa przed nami wielką wagę nauki – często jojczymy wręcz jak nam ciężko każdego dnia, nie zdając sobie sprawy, jak ludzie dawniej mieli gorzej, bez tych wszystkich wynalazków współczesnego świata.

Każdy rozdział, ułożony w prostym schemacie, daje nam mały wykład o ewolucji. Uświadamia nas i zachęca ( także humanistów), do pogłębiania wiedzy przedstawionej na swoich stronnicach, często także zadziwia. Czy wiedzieliście, że kaszalot jest praprzodkiem latarki, a do powstania mikrochipów przyczyniło się wywożenie fekaliów z miast?

Dziwne, wręcz abstrakcyjne zależności, które doprowadziły ludzkość do punktu, w którym obecnie jesteśmy. To chyba cały sekret książki. Johnson, udowadnia nam, że nauka i wynalazki to nie jest jednokrotne podejście, ludzie podejmowali wiele prób, prowadząc wnikliwe obserwacje, abyśmy dzisiaj mogli korzystać chociażby z lodówek czy telefonów komórkowych. Autor w sposób logiczny, poukładany, przedstawia nam własne wywody, wprowadzając tym samym do świata fascynujących odkryć. Kolejne plusy to dodatkowe informacje, nazwiska, anegdoty, historyjki, czyli wszystko co może metodą skojarzeń, zatrzymać się na dłużej w naszej pamięci. Johnson, zabiera nas w podróż poczynając od prehistorii, aż po dzień dzisiejszy. Dodatkowo, wnętrze zaskakuje nas ilustracjami, które są niczym idealnie dobrana kokarda, na opakowaniu prezentu – wspaniale, dopełniają całość materiału, skupionego na 273 stronach.

Czy warto sięgnąć po Małe, wielkie odkrycia? Jasne, że tak. Lektura jest tak skonstruowana, że zaciekawi czytelnika w każdym wieku.

Moja ocena 8/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.