Nie tylko dla kobiet.
Z góry zaznaczam, że nie jestem Feministką, jestem kobietą, dziewczyną, córką, żoną, matką, siostrą, przyjaciółką… Świat tak został skonstruowany, że rządzą nim mężczyźni ( a przynajmniej większości tak się wydaję), chociaż 52% populacji świata stanowią kobiety. Nieżyjąca kenijska laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Wangari Maathai, kiedyś powiedziała mądre słowa: „Im wyżej się zajdzie, tym mniej jest tam kobiet”. Niestety, chociaż żyjemy w cywilizowanym europejskim świecie, to kobiety nadal zrzucane są na drugi tor, często wykonując tę samą pracę co ich koledzy, otrzymują niższe wynagrodzenie, lub są krytykowane z racji posiadających hormonów : „ Nie zwracaj jej uwagi, bo zaraz się popłacze”. Tylko co hormony maja do kwalifikacji, inteligencji czy kreatywności? Czy do końca jest tak, że kobiety są słabsze? Czas w którym to mężczyźni żyli na piedestale, troszeczkę uległ zmianie, kiedyś to facet jako ten silniejszy FIZYCZNIE, musiał utrzymać cały dom, a kobieta była tym spoiwem i ogniskiem, które ogrzewało go od środka. Dzisiaj coraz większy nakład pracy umysłowej na rynku, daje niejednokrotnie ogromne możliwości rozwoju płci żeńskiej: liczą się kwalifikacje, nie siła fizyczna, chociaż suma summa to mężczyźni i tak zawsze są od ten jeden krok do przodu.
Osobiście, kiedy zostałam żoną i mamą, dopiero przekonałam się na własnej skórze ile potrafi na swoich barkach unieść kobieta. Zawsze byłam aktywna i ciężko było mnie zastać w domu siedzącą z muchami w nosie. Szkoła, potem studia i praca, dodatkowe zajęcia, konwenty, blogi, dodatkowa praca związana z recenzjami, festiwale oraz wszelkiego rodzaju wydarzenia kulturalne. Zawsze gdzieś mnie ciągnęło i było mnie pełno, jednak to małżeństwo oraz macierzyństwo pokazało jak bardzo życie potrafi sprawdzić się w roli nauczyciela. W tym miejscu, bardzo bym chciała przytulić mojego kochanego męża, który jest moim partnerem na co dzień, dzięki czemu oboje potrafimy spełniać się w naszych rolach.
Świat o którym opowiada autorka, jest światem zacofanym kulturowo. Traktowanie kobiet przedmiotowo, kojarzenie singielek w hotelach z prostytutkami, zakaz wpuszczania samych dziewczyn do klubów, ignorancja wb kobiet w restauracjach ze strony kelnerów – to codzienność Nigerii. Jednak nie tylko ten kraj stanowi przykład faworyzowania mężczyzn, wśród wielu historii znajdziemy min. wielkie korporacje USA. Nie chodzi o krytykowanie mężczyzn, raczej o krytykę w jakich ramach ktoś ich wychował, z resztą problem wychowania dotyczy również dziewczynek (rola niewolnicy swojego mężczyzny, która dziękuję mu wiecznie zawszystko). Dlaczego dziewczynki uczone są tego jak inni je będą odbierać, a chłopcy nie? Niestety, ale w dużej mierze to kim się stajemy wyciągamy z domu. Troszeczkę z hamulcem podchodziłam do owej lektury, bojąc się jakiś dziwnych haseł typowo feministycznych dla naszego dzisiejszego świata, okazało się, że autorka jest po prostu kobietą, która zwraca uwagę na szczęście w życiu: kobiet oraz mężczyzn, stara się wskazać drogę, która wpłynie na życie jednej i drugiej płci.
Wśród swoich znajomych, mam wiele osób, które pochodzą z mniejszych miasteczek, a nawet wsi. Uciekły do Warszawy nie tyle w poszukiwaniu pracy, co szczęścia w życiu. Tutaj mogą być sobą, tutaj nie muszą żyć w poczuciu winy, które oferują im właśni rodzice, rodziny, znajomi, przyjaciele czy całe skupiska ludzi (miasteczka, wsie). Czasami odnoszę wrażenie, że rodzice wychowani wg zasady „Co ludzie powiedzą”, często wolą okaleczyć własne dzieci (np. zmusić do ślubu, który i tak nie da owocnego małżeństwa na długie lata) niż postawić się sąsiadom. Kiedyś poznałam dziewczynę, która była lesbijką, jednak przez wzgląd na swoja rodzinę na wsi, poszła na układ z kolegą ( de facto gejem). Udawali parę przed rodziną i lokalnymi znajomymi, aby mieć zwyczajnie święty spokój, tylko czy takie życie na dłuższą metę ma sens?
Chimamanda w pewnym momencie pisze bardzo mądre słowa: To nie kultura tworzy ludzi, to ludzie tworzą kulturę. Autorka w swoim eseju, luźnymi skojarzeniami, nawiązuję walkę ze stereotypami. Tym co utkwi w mojej pamięci na długo, jest spostrzeżenie odnośnie świata kobiet. Chodzi konkretnie o ilość książek i tytułów skierowanych do żeńskiej płci, na bazie których mamy uczyć się jak być idealnymi dla mężczyzn, np. co zmienić w swoim wyglądzie lub jak się zachować, aby on zwrócił na nas uwagę. Kolejna sprawa to kompromis. Kobieta musi rzucić swoje dotychczasowe życie (prace, zajęcia, znajomych) na rzecz domu i dziecka, kiedy on – wielki wódz domu, odhacza osiem godzin pracy i czeka w domu na skakanie wokół niego. Przyznam się, że tego akurat nie rozumiem, moi dziadkowie, rodzice zawsze byli dla siebie partnerami, zapewne pomogło mi to w moim osobistym życiu, kiedy sama zostałam żoną i mamą. Zaznaczę po raz kolejny, to kim się stajemy, w dużej mierze wyciągamy z domu.
Wszyscy powinniśmy być feministami, to przyjemna lektura, która można przeczytać przy filiżance kawy czy w drodze do domu komunikacją miejską. Po raz kolejny zaznaczam, że nie jest to krzyczący feministyczny bełkot, raczej rozsądne przemyślenia na temat dzisiejszego świata kobiet i mężczyzn. Autorka posługuje się przystępnym językiem, który trafia do każdego. Esej stanowi barwny, rzetelny materiał, który nie jednemu z nas pomoże wiele zrozumieć, być może zachęci do głębszej analizy.
Moja ocena 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz