Przejdź do głównej zawartości

Zaginiony kontynent - Bill Bryson. Recenzja

Przewodnik czy podróż sentymentalna?

Czy wracacie często myślami do swojego dzieciństwa? Tęsknicie za miejscami, które zapisały się ciepło w waszych sercach? Ja mam wiele takich wspomnień – ciepło piasku pod stopami na wsi u mojej babci, smak zupy mlecznej z ryżem, zapach Łazienek Królewskich po deszczu czy podwórko na którym spędzałam popołudnia z dziadkami, gdzie nasz sąsiad zawsze niczym mędrzec siedział pod blokiem na ławce, dzierżąc w ręku swoją laskę, opowiadając losy Warszawy przedwojennej.

Bill Bryson, mistrz podróżniczej kpiny, po raz kolejny zabiera nas w podróż, do własnej przeszłości. Tym razem, udajemy się do miejsca, które jak sam określa - mało kto zostawia na zawsze. Des Moines w stanie Iowa, to miejsce, gdzie ludzie marzą, aby rzucić je na zawsze, ale wcześniej czy później zakładają rodziny z automatu dostając bilet z napisem” Życie. Monotonia. Starość”. Bill, jako jeden z niewielu, dopiął swojego, wyrwał się do leciwej Anglii, która okazała się jego przystanią.

Po przeszło dziesięciu latach, autor wraca do swoich korzeni, przedstawiając nam z jednej strony sentymentalne obrazy, jakie zachował w swojej pamięci, z drugiej współczesną Amerykę, której opisy puszczają do nas filuternie oko.

Zaginiony kontynent, to opis podróży, mierzonej w przeszło 140 000 mil, istny rentgen trzydziestu ośmiu stanów, które mają, nam czytelnikom naprawdę wiele do zaoferowania. Poznacie min. piękną zieloną Atlantę, która z jednej strony potrafiła zauroczyć ludzi zza szyb ich samochodów, z drugiej na trawniku posiadała więcej tabliczek z zakazami niż cały stan razem wzięty, mimo to tam wędrowali turyści – seniorzy, aby obejrzeć miejsce śmierci prezydenta Roosevelta tzw Little White House, czy wręcz antagonistyczną wb niej Filadelfię, która za dnia wcale nie jest bezpieczniejsza i piękniejsza niż nocą, gdzie człowiek odnosi wrażenie, że diabeł mówi dobranoc, a paczka papierosów, może stać się powodem do morderstwa.

Bill Bryson nie zapomina również o swoim dzieciństwie. Wspomina konkretnego, skąpego ojca, który zawsze zabierał ich w podróż najtańszym kosztem, ograniczając się do zbędnego minimum, ciekawość dróg które wielokrotnie mijał z rodziną, a których zakątki mógł poznać dopiero teraz, jako dorosły mężczyzna czy niesamowity obraz Wielkiego Kanionu, który zamknął swoim pięknem,, jego dziecięce, wygadane usta ( autor porównuje to uczucie zaskoczenia, do widoku dziadka w trumnie, które niezapowiedziane, wryło się mu już na zawsze w pamięć).

Po raz kolejny Bryson udowadnia, że cięty język, ironiczne opisy, riposty względem zachowań mieszkańców kolejno odwiedzanych stanów, o ile nie przekraczają granicy smaku, mogą zostać przyjęte przed odbiorców bardzo ciepło.

Zaginiony kontynent, to lekka, przyjemna podróż dla tych którzy mieli okazję poznać Amerykę od podszewki, zapewne nie raz będziecie mogli polemizować z autorem. Książka, skłonić może swoją zawartością, również totalnych laików w temacie Ameryki . Kto wie, może zakochacie się i zapragniecie wyjechać w podróż, śladami Brysona lub wręcz odwrotnie, dojdziecie do wniosku, że dobrze tam, gdzie nas nie ma?

Wybór pozostawiam Wam, osobiście bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka za możliwość podróży myślami z daleka od codzienności. Każda podróż uczy nas o nowe doświadczenia, nawet ta zapisana na stronach książki.

Moja ocena 8/10

PS. Książka swoją premierę ma przewidzianą na 28 maja, ale już z ogromną radością zapraszam Was do jej zakupu :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.