Okres zimowy, jest moim wyczekiwanym, jeżeli chodzi o książki. Ilość polskich autorek, które co roku pochłaniają mnie bez opamiętania jest liczna. Agata Przybyłek, to jedna z moich ulubionych pisarek, która na przełomie ostatnich książek, naprawdę ewoluowała na plus, czego dowodem jest Bądź moim światłem.
Sięgając po książkę, nie oczekujcie typowej świątecznej historii – gdyż tam jej nie znajdziecie. Jeżeli szukacie magii Świąt, zapachu piernika, pomarańczy, cynamonu, błyszczących bombek czy kolęd – rozczarujecie się. Temat Bożonarodzeniowy tak samo szybko znika, jak się pojawia, ale czy każda książka o tej porze, musi być monotematyczna? Bałam się trochę, że przez to pozycja utraci w mojej ocenie, jednak stało się inaczej…Bądź moim światłem, to idealna historia, na rozpoczęcie zimowego sezonu. Przenosimy się do Gdańska z przełomu listopada/ grudnia. Zimowego, zaśnieżonego, z mrozem oraz awarią prądu, a co za tym idzie – totalną ciemnością. W takich okolicznościach poznajemy naszą główną bohaterkę, imieniem Magda. Kobieta podczas próby dotarcia do domu, wysiada z tramwaju, opatulona szalikiem, z czapką na głowie, niosąca ciężkie zakupy w okolicach 21.00 poznaje na swojej drodze miłego, przystojnego Michała, towarzyszy jej prawie pod sam blok, w którym znajduję się mieszkanie bohaterki, a w nim Paweł – mąż, jej młodzieńcza miłość.
Los, jak zawsze płata nam, figla dokładnie wie kiedy uderzyć, dając nam wybór: ten na pozór dobry, a może jednak idealny? Zapewne domyślacie się, że spotkany przez przypadek na mieście mężczyzna, staje się romansem kobiety, jej płomiennym uczuciem, które pomaga jej żyć. Za ścianą mieszka marudny mąż, który od lat przykuty jest do wózka na własne życzenie, wylewający żółć pretensji, każdego dnia na pobożną żonę. To ona codziennie nim się opiekuję, rezygnuje z życia oraz normalnej pracy ( zamyka się razem z nim w domu, wykonując pracę tłumacza). Mąż swoim chamstwem, zabiera również jej wolność, robiąc wyrzuty nawet o wyjście po zakupy. Życie z Pawłem nie jest łatwe, trzeba codziennie pokutować za jego grzechy, przyjmować ciosy, świecić oczami przed kolejnym rehabilitantem, który zostaje przez niego wyklęty, jednocześnie służyć mu, bo przecież „ w zdrowiu i chorobie”. Kiedy małżeństwo przestaje nim być, ile można poświęcić drugiej osobie, ile można oddać siebie, ile wytrzymać i czy miłość, to zabijanie własnego ja, dla tej drugiej osoby?
Jednak książka, to nie taki oklepany banał. Bardzo ujęło mnie samo zakończenie, które do ostatniej kartki ( tak KARTKI) nie jest pewne. Historię czyta się naprawdę dobrze, postacie są klarowne, odzwierciedlają sobą wszystko to co przeszły / przechodzą. Opisy przyrody ( min zaśnieżone Bory Tucholskie), otoczenia w którym znajdują się bohaterzy, charakteryzacja postaci oraz szybkie migawki z tego co było kiedyś, tylko pomagają nam zrozumieć kim dziś są Magda, Michał oraz Paweł. Książka nadaje się na czas zimowy, jako lektura, nie tylko ten przedświąteczny – co po raz kolejny staje się jej plusem.
Jeżeli wieczorami chcecie odłączyć się od swojego życia, pochłonąć się czyimś życiem, historią, losem, być może odszukać siebie, znaleźć odpowiedź na pytanie: Co dalej? To jest lektura właśnie dla Was.
Moja ocena 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz