Przejdź do głównej zawartości

Co jeśli... Kate Hope Day / Recenzja


Niech nie zmyli Cię, to co widzisz.

 

Nie ma co owijać w bawełnę! Lubię takie klimaty – zostało mi coś tam jeszcze z ery tzw przed dziećmi, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, wyciągnęłam rękę po Co jeśli…

 

Październik, listopad – taki czas przed oficjalnym ( jak dla mnie) okresem przedświątecznym, w którym dynie, mgła, liście opadające z drzew oraz ogólna tajemnicza szarość za oknem zdecydowanie przodują. Okładka książki autorstwa Kate Hop Day, zachęca swoją tajemniczością do zapoznania się z jej środkiem. Wiem, że książka niesie za sobą mieszane uczucia co do swojej treści, tyle ile osób ją czytało, tyle opinii. Ja zdecydowanie jestem gdzieś na środku tego morza opinii…

 

Debiutancki thriller, zakrawający momentami o fantasy, może ciut horror, zabierze Was do mrocznej wyobraźni autorki, która jako jedyna wie co spotka bohaterów.  Niepewny los, sapiący na ramieniu czytelnika, pachnący zgnilizną, stęchlizną oraz strachem, jest idealnym klimatem na jesienne wieczory

.

Z pozoru spokojne, nie za duże miasteczko, gdzie mieszkańcy żyją płynną codziennością, jednak kilkoro z nich dostaje szokujących wizji. Równoległe światy, w których oni pod zupełnie innymi wcieleniami, przerażają samych siebie. Nikt do końca nie wie, co się dzieje? Kto za to odpowiada? Dlaczego przypadek związany z wizjami, powiela się wśród kilku osób?

 

Zakręcona fabuła, pociągająca za sobą brak konkretnych odpowiedzi, nieprzewidywalność, jednak mimo wszystko stonowana emocjonalnie, może gdzieś tam Was rozczarować. Nie pospadają Wam kapcie, nie wciśniecie się w fotel. Bohaterzy – mimo swoich wizji, na pozór normalni, bez większego nieoczekiwanego efektu „wow”! Tylko może właśnie o to chodziło autorce? Po co dodawać jeszcze nadprzyrodzonych cech, skoro i tak sytuacja w której się znajdują, coraz bardziej odbiega od rzeczywistości? Dynamika z jaką podąża narracja, wymieszana z opisem rzeczywistości, w której mierzą się nasi bohaterowie, oderwie Was od tego co zostawicie poza granicą książki i myślę, że o to właśnie chodzi.

 

Jak na debiut – wiadomo, mogło być kilka opcji lepiej sformułowanych, zaprezentowanych, ale pamiętajmy, że człowiek ( w tym także pisarz) uczy się na własnych błędach 😊 Zajrzyjcie! Przekonajcie się na własnej skórze.

 

Moja ocena 6/10

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.