Przejdź do głównej zawartości

Bridgertonowie. Mój Książe – Julia Quinn / Recenzja

 


Małżeństwo z miłości czy rozsądku ?

 Bridgertonowie, to seria książek autorstwa Julii Quinn, które swoją premierę miały przeszło dwadzieścia lat temu. Na fali serialu, którego twórcą jest Netflix, pojawiło się wznowienie części pierwszej zatytułowanej Mój książę. Od razu piszę na początku, że serialu nie tknęłam, wzięłam się za książkę, chociaż czuję duży zachwyt od strony moich koleżanek ekranizacją, to mimo wszystko nie wiem czy na nią spojrzę?

Od samego początku, książka dla mnie porównywalna jest do serialu Plotkara, który swego czasu świecił triumfy na małym ekranie, tylko zamiast czasów współcześnie nam znanych, dostajemy w Anglię w XIX wieku. Skąd te skojarzenie? Każdy rozdział zaczyna się od wzmianki niejakiej tajemniczej Lady Whistledown, która to prowadzi kronikę towarzyską, opisując/ komentując wydarzenia jakimi żyją arystokraci w „swoim wewnętrznym świecie”. Poza tym intrygi, miłostki, miłości, przyjaźnie, kłamstwa i do końca nie wiadomo kto, jest kim, kto nosi maskę, a kto jej nigdy nie zakładał.

Głównymi bohaterami są młodziutka Daphne, nieznająca życia, robiąca w dorosłość pierwsze kroki oraz Książę Simon, który nie jedno widział. Mężczyzna powrócił na tereny swojego dzieciństwa ( które w myślach i wspomnieniach mimo wszystko przeklina każdego dnia), trafiając  wprost na salony pełne gderających bogatych matek oraz ich córek, zdesperowanych na punkcie statusu „małżonka”.  Ona z ciśnieniem matki na plecach, powinna znaleźć już kandydata na męża, on powinien w swoim wieku już mieć żonę, aby dać spokój sobie oraz całej nagonce na ożenek, wspólnie decydują się na czysty układ, w którym to będą udawać parę, aby za jakiś czas zapunktować w oczach kawalerów (Daphne) oraz mieć święty spokój (Simon).

Obok tej dwójki występują jeszcze osoby postronne, które swoim indywidualnym charakterem, dają się rozróżnić na tle całości książki, często wręcz bawiąc dobrym żartem lub męcząc żenującym postępowaniem, wręcz upierdliwością. Na pewno zapadnie wam w głowie postać matki Daphne, jej starszego brata i jednocześnie przyjaciela Simona, oraz charakterystycznej Penelopy, która coś tak czuję, że  nie jedno jeszcze nam pokażę ( ma ku temu potencjał). Wracając do dwójki głównych bohaterów na pierwszy rzut oka, wydaje się, że to Daphne jest tą przysłowiową głupią gąską w duecie, jednak dla mnie osobiście, to cholernie inteligentna, młoda kobietka, która mimo wszystko wie czego chce, na swój sposób stąpa twardą nogą, a Simon – twardziel, kobieciarz, wewnętrznie rozbity tęsknotą za matką, która umarła gdy był bardzo mały oraz ojcem dla którego był niczym niepotrzebna kula u nogi, gdyby nie służba oraz pieniądze, nie wiadomo jakby skończył się los młodzieńca.

Nie dajcie się zwieźć, książka nie należy do gatunku oklepanych obyczajówek dla kobiet, to bardziej romans historyczny, pełen dopracowanych dialogów, zakręcony wokół intryg. Wewnątrz oprócz scen typowo romantycznych, dostaniemy pikantne opisy łóżkowe, żenujące sytuację związane z ciśnieniem matek na związki małżeńskie ich dzieci, troszkę kłamstewek oraz możliwe dla niektórych, zwroty akcji jakich by się nie spodziewali. Dworskie klimaty, pełne kolorowych balów, sztucznych uśmiechów, charakterystycznych dygnięć nóżką, ogromnych sukien oraz sztywnych reguł odnośnie manier – to wszystko na przeszło 480 stronach nowej wersji pierwszego tomu Bridgertonów (okładka wzorowana na plakacie serialowym) prosto od wydawnictwa Zysk i S-ka.

Dajcie się porwać! Czekam na kolejne tomy i zachęcam Was na historię Bridgertonów i nie tylko 😊

Moja ocena mocne 8/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.