Przejdź do głównej zawartości

Kobieta w czerni. Rączka – Susan Hill / Recenzja

 


Niedawno wydawnictwo Zysk i S-ka, wydało wznowienie klasyków. Tym razem dostaliśmy tzw 2w1, autorstwa Susan Hill. Bez względu na to czy jesteście fanami horroru i grozy czy jednak nie, są takie tytuły, które trzeba przeczytać. Kobieta w czerni ( tak, dokładnie ta sama, która w pierwszej polskiej wersji z 2012 roku na okładce miała filmową wersje z Panem Danielem Radcliffem) oraz Rączka, pochodząca z 2010r, będąca jednocześnie ostatnim tytułem aktorki, to tzw must have dla książkożerców.

To może przybliżę tytuły, dla osób, które jeszcze nie miały okazji z nimi się zapoznać, lub ( na ich szczęście) nie widzieli ekranizacji z roku 2012r.

Kobieta w czerni, to powstała w roku 1983, czarna, niczym jej tytułowa Lady, powieść z gatunku grozy oraz horroru, która wyciągnie z waszej głowy, wyobraźni najmroczniejsze strachy. Plusem książki jest okres  oraz miejsce w którym została ulokowana. Przenieśmy się do zimowego Londynu, w którym szarość, zgiełk, wieczny dym gryzący w gardło oraz smród są codziennym obrazkiem. Bieda miesza się z bogactwem, nie ma niczego na środku. Ludzie są albo inteligentni i wykształceni, albo zacofani. W tym oto świecie, poznajemy Arthura Kippsa – młodego, ambitnego adwokata, który dostaję sprawę spadkową w Crythin Gifford. Miejsce jest zapyziałą mieścinką, umiejscowioną na biegnach.  To tam nasz młody prawnik bierze udział w pogrzebie klientki – Alice Drablow, nie zdając sobie sprawy co go czeka oraz jakie mroczne historie ukrywa Dom po zmarłej.

Powieść balansuje bardziej na wyobraźni czytelnika, ma przerażać, poruszać obrazy przed oczami. Ponury, opuszczony dom, w którym wszystko skrzypi, drzwi same trzaskają, zaniedbany ogród, którego codzienną przyjaciółką jest mgła – czujecie już ten klimat? To dodajcie do tego głosy oraz odgłosy domu min bujający się fotel czy krzyk małego dziecka, zwieńczeniem tego wszystkiego okazuje się postać tytułowej Kobiety w czerni, która niczym widmo pojawia się w najmniej niespodziewanym momencie… odważycie się wejść do tego świata?

Rączka, to historia bliższa naszym czasom, jak już wyżej wspomniałam, zamyka ona na stan obecny dorobek Pani Hill. Utrzymuje nas dalej w klimacie historii o duchach, grzebiąc bardziej w głowie czytelnika, bawiąc się jego psychiką niż wyrzucając krew i bebechy na przysłowiowy stół. Tym razem poznajemy antykwariusza, Adama Snowa, który pewnego wieczoru wracając od klientki, traci orientację w terenie i natrafia przypadkowo na Biały Dom. Gdy mężczyzna przekracza granicę ogrodu, doznaję uczucia małej dziecięcej rączki w jego dłoni. Mężczyzna postanawia poznać tajemnicę posiadłości, jej historię, która przeobraża się ze zwykłego zaciekawienia w największy koszmar, o którym nawet największy twardziel nie chciałby myśleć. Snow nie umie już normalnie funkcjonować, nie potrafi znaleźć ukojenia we śnie, codzienność zostaje wypełniona w ataki paniki oraz obecność niewidzialnej rączki, która okazuję się niewyobrażalnie niebezpieczna.

Susan Hill, to niekwestionowana dama typowego ghost story, która została nagrodzona wieloma nagrodami za swoją wyobraźnię, przelaną na papier. Potrafi wyciągnąć z człowieka naprawdę wiele, umie pisać o emocjach, kreować napięcie, niepewność oraz tak bardzo potrzebne, przy tego typu powieściach – zaskoczenie.  W obu przypadkach mamy formę pierwszej osoby, utrzymanej pod postacią wspomnień głównych bohaterów. Mężczyźni którzy towarzyszą nam w obu tytułach są realistycznymi postaciami, wręcz namacalnymi, można odnieść wrażenie, że siedzą obok nas, opowiadając swoją historię, a w tle gdzieś trzaska ogień kominka.

Tym co podsyca jeszcze bardziej klimat, schowany wewnątrz książki, to jej wydanie – czarno białe, z przepiękna ryciną na okładce, która jest twarda i do tego wszystkiego, ten delikatny fiolet, który niczym kilka ruchów pędzla, znał swoje miejsce w całości.  Tak jak wcześniej wspomniałam, bez względu czy się boisz czy nie, czy lubisz lub nie za bardzo, to jest must have każdego książkożercy!

Moja ocena 10/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.