Przejdź do głównej zawartości

Daisy Jones and The Six – Taylor Jenkins Reid / Recenzja


 12 lutego 1979r Daisy Jones i The Six przerywają trasę koncertową, zawieszając tym samym swoją działalność. Nigdy już nie zagrają w takim składzie, wielu z nich nie sięgnie już po muzykę, wybierając inną ścieżkę życia, nigdy nie usiądą razem przy jednym stole, nie napiszą razem ani jednego kawałka. Co stało się tamtego wieczoru w Chicago? Jak potoczyły się ich losy dalej? Odpowiedź znajdziecie w książce.

Powieść, tak realistyczna, że może Cię nabrać na istnienie magicznej Daisy Jones oraz oryginalnie brzmiącego The Six. Nie znajdziecie ich nigdzie, YT milczy na ten temat, archiwa programów rozrywkowych również, spotify każe puknąć się Wam w głowę – otóż cały band to fikcja wymyślona na potrzeby książki przez autorkę, Taylor Jenkins Reid.

Uwielbiam muzykę, uwielbiałam od zawsze, to muzyka oraz książki stanowiły mój idealny duet życia, bardzo chłonę biografie ( zwłaszcza muzyków), bo kto by nie chciał zajrzeć w głąb artystów, których wielbiły lub wielbią miliony ludzi na całym świecie. Kto by nie chciał poczuć się jak jeden z członków kapeli, bliskich przyjaciół czy chociażby naocznych świadków, ciekawość, która nie zawsze łączyć się musi z plotkami, a taka zwykła dająca nam lekkie muśniecie innego życia, nie zawsze tego złego z pierwszych stron gazet, a tego poruszającego tysiące osób pod sceną, które spijają z Twoich ust słowa, tego  które utwierdza nas, że gwiazdy borykają się również z problemami natury szarego człowieczka.

Daisy Jones and The Six, to książka, którą wchłonęłam na ras – serio, nie pamiętam kiedy ostatnio zarwałam noc, a co za tym idzie kolejny dzień, bo przecież byłam niewyspana i chodziłam niczym zombie. Książka swoje odleżała na półce, kusząc mnie, ale widziałam, że w końcu poczuję, że to jest ten moment, aby ją otworzyć i cóż, przepadłam. Napisana w formie wywiadu – wspomnień, przeprowadzonego również, przez fikcyjną osobę, tak głęboko zagląda w wyobraźnię świata muzyki lat 60 i 70, że naprawdę można się złapać, że to jednak fikcja. W wywiadzie biorą udział wszyscy z The Six oraz osoby z nimi związane, począwszy od Daisy Jones, przez menagerów, osoby z obsługi hotelowej czy partnerów członków zespołu. Możemy się dowiedzieć, jak powstało The Six, kto był w pierwotnych jego składzie, co w tym czasie działo się z Daisy Jones i jakim cudem została drugim głosem zespołu? Dowiemy się też o tym jak członkowie zespołu mieli wzajemny wb siebie stosunek i co czują po latach, w miejscu w którym aktualnie się znajdują.

Książka to nie tylko suchy wywiad o zespole, to historia USA w latach kiedy kokaina i heroina były nieodzownym łącznikiem na imprezach, podawane z dobrze schłodzonym szampanem, to absurd losowań młodych mężczyzn, których wysyłano w kamaszach na często pewną śmierć do Wietnamu. Mekka młodych ludzi, którzy pragnęli stawiać pierwsze kroki w show biznesie. To obleśne, fałszywe tłuste ryby, próbujące zbić kasę na zdolnych, często mizogini w 100% wydaniu. Brudny, jednak błyszczący neonami obraz Los Angeles. To także prawdziwe oblicze ludzkie – strach, zazdrość, zdrady, uzależnienia, sytuacje często wychodzące z niedomówień, zadry z przeszłości u niektórych przetrwały kolejne przeszło 40 lat nie dając sobie możliwości wybaczyć, wytłumaczyć tamtych historii. To także skomplikowana historia miłości ( i nie mówię tutaj o jednej) relacje damsko – męskie, to kilka złamanych serc, radość z rodziny, dzieci,  to odpowiedzialność za dotychczasowe zachowania. Jednym słowem – życie.

Historia Daisy Jones oraz The Six, wizualnie wrzuca mi gdzieś tam z tyłu głowy, porównanie do Florence and the Machine, kiedy byli w szczycie swojej formy, zapełniając rok po roku największe festiwale, wydając jedna za drugą płyty. Obie wokalistki są na swój sposób podobne bardzo do siebie, mają swój oryginalny styl ubioru oraz lubią ten sam kolor włosów, a ich wokal – cóż, jest czymś nieziemskim. Jednak to tylko skojarzenie.

Taylor Jenkins Reid, daje nam smutną historię dziewczyny, która pragnie zostać zauważona, która pragnie tworzyć muzykę, ma na nią pomysły, rzuca niczym z rękawa dobrymi tekstami ( często podbieranymi przez jej kochanków na własne potrzeby). To samotne dziecko własnych rodziców, w którą od samego początku wierzy jej wierna przyjaciółka Simone( gwiazda disco tamtych czasów).

Autorka stworzyła naprawdę cholernie dobre dziecko literackie, nie miałam okazji czytać jej poprzednich książek, ale po Daisy Jones i The Six, chce więcej Taylor Jenkins Reid.

Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji przenieść się do  czasów rock’n’rollowego Los Angeles, jeśli wahacie się czy sięgnąć po te książkę, bo w końcu to fikcyjna historia – mówię Wam, TAK SIĘGAJ, CZYTAJ!

 

Moja ocena 10/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Człowiek – scyzoryk.

Kiedy Daniel Radcliffe, gra zwłoki.

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.