Przejdź do głównej zawartości

Znikająca Polska - Piotr Witwicki / Recenzja

 


Kiedyś to było - myślę, że to jest idealny opis książki opowiadającej losy Włocławka po roku '89. Lata 90-ąte dla niektórych stanowiły złoty czas, rozwój małych firm, których część z nich nie przetrwała w dobie szałumarketowego, zagranicznego kapitału oraz korpo, ale tamte lata to istny goldtime który pamiętam na obrzeżach Warszawy: Łomianki, Jabłonna czy Raszyn. Kto miał głowę na karku i wykonał dobre początki w gospodarce, ten mógł żyć lekko ponad średnią. Nie wszyscy jednak mieli swoje 5 minut lub okazję na lepsze jutro. Dla wielu osób, tamten czas to krok w przepaść zwaną biedą, bezrobociem, alkoholizmem - dziś myślę, żę częśc tych osób zwyczajni się poddała bez walki oraz wsparcia, zahaczając o depresję.

Wielu pracowników Zakładów Państwowych, szczególnie w mniejszych lokalizacjach, upadało wraz z ustrojem, zamieniało się w gruzy, niczym budynki, którym prywatyzacja nie służyła, których przez lata nikt nie chciał wykorzystywać. Era deweloperki oraz centrów handlowych, dopiero miała nadejść ( często po przeszło 20 latach od schyłku PRL-u).

Wróćmy jednak do książki Witwickiego, która napisana jest okiem obserwatora, osoby dobrze pamiętającej tamte czasy, dramaty ludzkie - jednak czy rodząca się przez lata patologia, alkoholizm oraz przemoc wb członków rodzin, można usprawiedliwiać zmianami ustrojowymi?


Pamiętacie film " Pieniądze to nie wszystko" albo słynny dokument w początkach lat 2000, zatytułowany "Arizona" , ukazujący losy ludzi żyjących w tzw po PGR-owskich osiedlach. Podobne dramaty, mamy w Znikającej Polsce.

To co dla jednych wydaje się komedią, dla innych jest tragedią, najgorzej, że  jeszcze inni myślą w kategoriach " to nasze obecne życie", nie starając się w nim nic zmienić na lepsze, bo na zasiłku z winem marki wino w ręku jest im dobrze. 

Brud i szarość dnia codziennego krzyczy z kart Znikającej Polski, niestety wiele osób nie da sobie pomóc, gdyż znali tylko jeden tryb - tryb życie w Zakładzie Państwowym, co się dało to " urwało" dla siebie i jeszcze zapłacili. Dodatki, bonusy, zakładowe wakacje i do tego nie trzeba było mieć za wysokich kwalifikacji. 

Zdaje sobie sprawę, że młodsze osoby mogą wyjść z założenia "Po cholere komu taka książka", jednak wg mnie jest to czysta  historia Polski po tzw przemianach. Owszem z roku na rok, jest coraz mniej żyjących z tamtych lat, jednak niektórzy z nich współcześnie mają po 50-60 lat, nie oferując często swoim dzieciom, wnukom nic rozwojowego. Warto mówić głośno o takich zjawiskach społecznych, nawet jeśli uratujemy od tego jedną osobę.

Niestety odnoszę wrażenie, że widmo prywatyzacji, kapitalizmu oraz coraz bardziej rozrastającej się korporacji, będzie przyduszało słabsze społeczeństwa, przez wiele lat, doprowadzając do społecznych wojen, gdzie osoby pracujące, będą musiały oddać tym, którym Państwo tak naprawdę nie chce się zaopiekować.

Czy potrzebne są takie książki, reportaże? Myśle, że tak, odbiór ich jest również zależny od tego, kto jest po drugiej stronie, jednak jak już wcześniej wspomniałam - WARTO czytać, pisać, nawet jeśli uratuje to tylko jednego człowieka.

Moja ocena mocne 7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.