Witaj Rezkinie! Oto czwarty tom przygód bohaterów Kronik Mroku. Do tej części podeszłam zupełnie na spokojnie, chociaż okazało się, że ta część będzie opierać się o zupełnie inny schemat niż do tej pory, czy autorka tym razem nie przesadziła, czy to kwestia poprzedniej części, która podniosła poprzeczkę naprawdę wysoko? Przekonajmy się.
Nie ma ludzi nieomylnych. Rezkin zostawia wrogów przy życiu, czasem coś innego jest ważniejsze... Tak oto znajdujemy się na wyspie Cael, ile czasu nam zostało do kolejnego starcia z wrogiem? Jak długo przyjdzie nam zapewnić schronienie przyjaciołom?
Czasem życie stawia nas pod ścianą, każe wybierać to co czujemy, że jest dla nas ważniejsze, bliższe sercu. Ile będzie musiał poświęcić Rezkin, do czego się posunie, aby ochronić swój lud, zabezpieczyć go i dać nowe królestwo?
Pamiętajmy, że Rezkin to bohater - wojownik, który kieruje się własnym kodeksem honorowym, już w poprzedniej części widzieliśmy jego wewnętrzną przemianę, która wiąże się z posługą, jaką jest bycie władcą. Poprzednio Rezkin tracił wewnętrzną równowagę, która mocno odbiła się na relacjach z jego najbliższymi. Dalej oprócz przyjaciela, widzą w nim cechy cynika, mordercy, który swój krwisty obłęd tłumaczy walką o wiarę.
Przyjaciele biorą na wstrzymanie odnośnie postaci Rezkina, a sam zainteresowany czuje się coraz bardziej obco w otaczającym go świecie.
Od pierwszych chwil, zostajemy wrzuceni w wir akcji, wydarzeń. Jest szybko i dynamicznie, zupełnie inaczej niż w dwóch pierwszych tomach. Chwilami możemy odnieść wrażenie, że pomysły rodziły się w głowie pisarki, nie zgrywając się zbytnio przy tym z piórem. Tym razem możemy odczuć pewien niedosyt, niedomówienia, cięcia dobrze zapowiadających się albo rozwiniętych już wątków. Nowe osoby, cóż mam nadzieję, że ich potencjał nie zostanie uśpiony, zapomniany.
W tych wszystkich ludzkich emocjach, wyborach, jest też świat magii, sił których zwykły umysł nie ogarnie. Świat kłamstw, obłudy, gdzie nawet największy mędrzec może się zagubić. Tutaj nic nie jest jasne, nie jest pewne, aby coś mogło być dobre, trzeba iść często na układ ze złem, robić rzeczy, których nawet najbliżsi mogą nie zrozumieć.
Mrok poprzedniego tomu, zostaje utrzymany. Niepewność wzrasta, aż w końcu zapewne mówiąc kolokwialnie, pierdolnie.
Kel Kade, jako autorka stawia sobie bardzo wysoko poprzeczkę z każdą częścią, dojrzewa z każdym tomem, już nie mogę się doczekać co będzie dalej...
Fabryka Słów. Kocham. Dziekuję <3
Moja ocena mocne 7,5/10
Komentarze
Prześlij komentarz