Przejdź do głównej zawartości

Foo Fighters – 666 / Recenzja

 


Jakże miło zaskoczyła mnie platforma HBO, kiedy wczoraj po całym tygodniu pracy, usiedliśmy razem z moim M, aby spędzić wieczór na kanapie, podczas gdy dzieci rządziły się na górze w swoich pokojach.

666 to film, o którym czytałam kilka artykułów w momencie, jego powstawania, potem wiadomo, cała sytuacja związana z Taylorem Hawkinsem oraz plotkami, pomówieniami, jakie uderzały w zespół, gdzieś wyrzuciło z szufladki w mojej głowie temat 666.

Filmy typu gore, klasyka krwista B, mimo upływu lat, zmiany statusu w społeczeństwie, dalej gdzieś jest mi bliskie – w końcu będąc w ciąży oglądałam Asha vs Martwe Zło i uwaga…moje dzieci urodziły się ładnymi bobasami ( zaskoczka!) 😉 Tutaj ilość barwnika udającego krew, niesie w sobie mimo wszystko coś komicznego, że nie da się naprawdę przestraszyć.

Październik to czas dyni, ale także horroru, dlatego z ciekawością kliknęliśmy play, aby zobaczyć co chłopaki z FF chcieli pokazać na dużym ekranie.

Już od pierwszych sekund, jest krwiście, mrocznie, wręcz morderczo, aby chwilę potem przenieść się przeszło 20 lat później do obecnych czasów. Chłopaki zostają zakwaterowani w willi na obrzeżach LA, aby nagrać długo wyczekiwany dziesiąty krążek, im brakuje pomysłów, a wytwórnia domaga się pieniędzy, które w tym wszystkim są najważniejsze – trzeba je zarobić, za wszelką cenę!

Tak oto pojawiają się w  rezydencji Encino, w której kwateruje ich Barb Weems, prawa ręka ich menadżera, w tej roli Leslie Grossman, krótko wprowadza ich w historię domu, gdzie mają spędzić swój najbliższy miesiąc, olewają „ plotki” o morderstwie z początku lat 90.Dave nie ma natchnienia, komicznie powtarza swoje dawne riffy, kawałków dobrze nam znanych z list pierwszej dziesiątki, nawet pojawia się motyw Hello, Lionela Richie’a. Pewnej nocy nawiedzają go demony we śnie, łazęgując po posiadłości w związku z bezsennością, trafia do piwnicy ( wyczucie tutaj pierwsze części Martwego Zła). Mamy taśmy z nagraniami ( tym razem to muzyka), jest księga stworzona z ludzkiej skóry, są brzydale, mordowanie, krew, odpadające głowy, latające nogi, flaki… gore klasy B na maxa!

Jeżeli lubicie owe kino, albo samo FF to zdecydowanie polecam! Rozrywka na wieczór, jak się patrzy. Jest muzyka, są chłopaki, którzy grają samych siebie, trochę zabawy oraz refleksja nad prawdziwą historią FF, która została przygnieciona niespodziewaną śmiercią perkusisty.

 

Z miłości do gore i FF-> 9/10 😊

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.