Oto przykład, że książka czasami jak wino, musi swoje przeleżeć w szafie, aby nabrać mocy.
Drzewko Szczęścia, wpadło w moje ręce już rok temu i tak przeleżało 12 miesięcy na półce do przeczytania. Widać moja teoria odnośnie książek, które wpadają same do czytania po raz kolejny się sprawdza.
Jak to bywa w zimowych książkach, schemat jest podobny, czasami może nawet przewidywalny, jest miłość, jest rodzina w typowo rodzinnych relacjach i każdy z jej członków niczym oddzielny bohater, z własnymi życiowymi problemami.
Rodzina, zamotana codziennością, zapomina o jej pielęgnowaniu, nestorka rodu, Kornelia, świadoma tego, że po jej śmierci każdy pójdzie w swoją stronę, wymyśla misję odszukania herbu rodzinnego.
Miła, lekka, rodzinna książka, w której znajdziecie ciepło, humor, swoistą dojrzałość pisarki. Niby zimowy klasyk, ale dostajemy zupełnie coś nowego. Zapewne rodzinne tematy, problemy, znanie nie jednemu z nas, przybliżą nam bohaterów, być może poczujemy się częścią tej rodziny...?
Polecam, zdecydowanie.
Moja ocena 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz