Przejdź do głównej zawartości

Zupa nic / Recenzja

 


To wspaniała podróż do dawnej Polski, gdzie jak nie miałeś legitymacji partyjnej, musiałeś kombinować, liczyć na znajomości, ale również i szczęście. To świat w którym każdemu nie po równo, sprawiało, że bardziej kochaliśmy i docenialiśmy dzień dzisiejszy, jego małe, dobre chwile.

Nie czujecie się przekonani? To może takie nazwiska jak, Preis, Woronowicz, Wiśniewska czy Rutkowski, Was przekonają? Scenariusz przedstawia nam perypetie rodziny Makowskich, żyjących w świecie PRL-u. Ciasne mieszkania w których wszystko słychać przez ściany, ulotki solidarności chowane w pokojach dziecięcych pod tapczanami, walka o karpia przed świętami, kartki na mięso czy paliwo i w sumie to tak można wymieniać i wymieniać. 

Dla mnie urodzonej pod koniec lat 80-atych historie te przez wiele lat ( a także i dzisiaj) są stałym elementem wspomnień rodziców, wujków itd. Dla wielu młodych ludzi, którzy dzisiaj mają przekroczone 20 lat, często to bardzo stara historia Polski, coś czego już tak nie czują, jak moje pokolenie. Zupa nic z jednej strony to lekka komedyjka, jednak widzimy tutaj dramat wewnątrz rodzin – czyli odwieczny podział polityczny, brat komunista, siostra zostaję pobita przez ZOMO, nawet próba handlu na Węgrzech zostaje ujęta na swój sposób komediowo, aby odciągnąć oczy chociażby od…”osobistej”. Obraz lekcji WF-u, przypominał również te gówniane lekcje, jakie miałam na początku lat 90-ątych, gdzie nauczyciele dalej nie wychodzili z psychozy nauczyciela sadysty, z jednej strony chcieli czuć zachód, z drugiej pastwili się na uczniami jak robili to pod koroną Jaruzelskiego. Zupa nic, to prequel, Moich córek krów, aczkolwiek za bardzo nie wyczuwa się głębszego powiązania między dwoma tytułami.  Na duże oklaski, zasługuję osoba Nestorki rodu, grana przez Ewę Wiśniewską, pamiętająca czasy wojny , Bogobojna babcia, zawsze zna odpowiedź na każde pytanie, no może poza tymi związanymi z seksem 😉 o pewnych sprawach dawniej nie rozmawiano z dziećmi. Bocian, kapusta – to miało wystarczyć.

Na ekranie dostajemy wszystko co Polskie w tamtych czasach, otwieranie paczek z Ameryki, w celu rzucenia hasełka „nie rusz, to na święta”, stanie na baczność w ciasnym dużym pokoju, podczas startu meczu piłki nożne w celu odśpiewania hymnu narodowego, i ta radość, gdy dostałeś talon na malucha. I można ruszać było nad morze …

 

Moja ocena 7/10

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień czekolady – Anna Onichimowska / Recenzja

  Uwielbiam książki dla dzieci, które trafią każdego dorosłego. Poruszą, zmuszą do refleksji, myślenia poza horyzontem codzienności i tego co nam – starym, wydaję się najważniejsze. Miłość, dzieciństwo, tęsknota, przyjaźń, przywiązanie. To i jeszcze wiele innych uczuć, poczujecie czytając Dzień czekolady .

Krampus, legenda o Złym Duchu.

Nie tylko rózga, straszy dzieci na święta.

Żyj dwa razy, kochaj raz / Recenzja

Stara miłość nie rdzewieje.